Jak Polacy znoszą narzuconą przez epidemię izolację? Czy jest więcej konfliktów, więcej przemocy i oddalania się od siebie, czy może raczej więcej troski, przyjaźni i miłości? Media pełne są przestróg i dobrych rad jak „przetrwać” stan epidemii w zamknięciu czterech ścian domu. Wymuszona bliskość z domownikami opisywana jest przeważnie jako zagrożenie. Centrum Mediacji Partners Polska, ośrodek specjalizujący się w mediacji rodzinnej, postanowiło zbadać, jak widzą to sami zainteresowani – Polki i Polacy w czasie pandemii. Czy rodziny w kryzysie będą szukać pomocy i u kogo? Czy może – jak wieszczą niektórzy – czeka nas fala rozwodów i rozstań?
Po miesiącu od wprowadzenia restrykcji służących ochronie przed zakażeniem wirusem największa część rodzin (42%) nie dostrzega żadnych zmian w relacjach domowych. Jest jak było – dobrze lub źle albo „normalnie”. Pewnym zaskoczeniem jest jednak to, że z punktu widzenia prawie co trzeciej osoby (31%) zamknięcie w domu przyniosło poprawę relacji z domownikami a jedynie 28% ogółu respondentów dostrzega ich pogorszenie. Wrażliwsze okazują się kobiety: co trzecia odczuwa zmianę na gorsze. W podobny sposób zmianę postrzega tylko co czwarty mężczyzna, zaś prawie połowa badanych panów uważa, że w czasie izolacji nic istotnego w relacjach się nie zmieniło. Kobiety mają na ten temat inne zdanie – częściej dostrzegają zarówno poprawę, jak i pogorszenie relacji z bliskimi. Z danych wynika jednak, że Polakom łatwiej jest narzekać na załamanie relacji w trakcie epidemii niż cieszyć się i chwalić ich rozkwitem.
Komu się poprawiło a komu pogorszyło?
Rozkład szans na poprawę stosunków w domu nie jest równy. Najczęściej doświadczają tego najmłodsi ludzie w wieku 18-25 lat – aż 37,5% deklaruje, że w domu jest teraz lepiej niż przed epidemią. Im ankietowane osoby były starsze, tym mniejszą wykazywały gotowość do (dostrzegania) zmian, co w sumie nie jest niespodzianką. Potwierdzenie znalazła też inna potoczna prawda – im mniej zamożna rodzina, tym częściej jej członkowie doświadczają pogorszenia relacji. I odwrotnie – im rodzina zamożniejsza, tym bardziej epidemia sprzyja poprawie relacji między jej członkami. Miejsce zamieszkania też ma znaczenie – mieszkasz na wsi, los dał ci większe szanse na łagodne przetrwanie epidemii. Jesteś mieszczuchem – uważaj, grożą ci konflikty w domu.
Z kim lepiej, z kim gorzej?
Najważniejsze są relacje między dorosłymi. Czy w domu są dzieci, czy ich nie ma, ten fakt raczej nie wpływa na stan relacji a jeśli już, to w niewielkim stopniu (8% respondentów deklaruje pogorszenie relacji z dziećmi). W rodzinie wyraźnemu pogorszeniu ulegają stosunki z rodzicami lub z teściami. Dwa pokolenia dorosłych pod jednym dachem w czasie epidemii to recepta na wzrost napięcia, kłótnie i swary. Częściej jednak poróżnimy się z bratem lub siostrą, niż… z byłym mężem czy żoną. Izolacja to dla niektórych zbawienny brak kontaktów.
Najczęściej jednak dochodzi do pogorszenia relacji z osobami niespokrewnionymi i niemieszkającymi razem – ze znajomymi, z sąsiadami i współpracownikami. Okazuje się też, że więzy rodzinne, czy to formalne, czy nieformalne, pełnią ochronną rolę w polskim społeczeństwie. W porównaniu bowiem z respondentami w związkach osoby w stanie wolnym częściej deklarowały pogorszenie relacji ze współlokatorami i rodzeństwem. Bliskość emocjonalna pełni rolę swoistej szczepionki na uciążliwości stanu izolacji – trudy przymusowego odosobnienia łatwiej znosimy, gdy towarzyszy nam ktoś bliski. Oczywiście, o ile jest to życzliwe towarzystwo. Czasami bywa bowiem inaczej.
W konflikcie pomogą znajomi
Z badania wynika, że co dwudziesta dorosła osoba w Polsce żyje w konflikcie małżeńskim. Przeważająca większość z nich (prawie 40%) mieszka w małych i średnich miastach. Kolejny raz okazuje się też, że wykształcenie nie idzie w parze ze szczęściem małżeńskim – wyższe oznacza większe ryzyko konfliktu i nierzadko rozwodu. Jeśli jeszcze kobieta ma wyższy poziom wykształcenia niż mężczyzna, szanse na „żyli długo i szczęśliwie” spadają. Podczas izolacji i skazania na siebie różne myśli lęgną się w głowie i różne decyzje dojrzewają, w tym te ostateczne – o rozstaniu lub rozwodzie. Prawie co trzecia osoba (31%) spodziewa się, że obecny konflikt zakończy się rozpadem związku. Ponad połowa jednak (55%) uważa, że nie wszystko jeszcze przesądzone i zamierza szukać pomocy u psychologa, mediatora a przede wszystkim u znajomych.
Czy grożą nam „korona-rozwody”?
W Japonii tym mianem ochrzczono prognozy rozpadu małżeństw na podstawie relacji zamieszczanych przez małżonków, najczęściej przez żony, na portalach społecznościowych. Kobiety skarżą się na mężów, z którymi przyszło dzielić im czas na bardzo ograniczonej powierzchni i zapowiadają radykalne kroki prawne. U nas także najczęściej kobiety wieszczą, że sytuacja, w której się obecnie znajdują, może doprowadzić do rozwodu. Nie ma w tym zresztą nic niezwykłego, ponieważ od wielu lat większość (obecnie około 2/3) pozwów o rozwód lub separację w Polsce składają kobiety.
Z antywirusowej izolacji obronną ręką wychodzą ci z nas, którzy nauczyli się zgodnie współistnieć ze swymi domownikami i skutecznie rozwiązywać nieuniknione w takiej sytuacji konflikty. Jak widać z danych Ariadny, jest ich w Polsce nieco więcej niż tych, dla których życie w zamknięciu okazało się drogą przez mękę.
Nota metodologiczna: Badanie przeprowadzone dla Centrum Mediacji Partners Polska (www.mediacja.org) na panelu Ariadna w dniach 10–13 kwietnia 2020 roku metodą CAWI. Próba ogólnopolska licząca N=1060 osób w wieku od 18 lat wzwyż. Struktura próby dobrana wg reprezentacji w populacji dla płci, wieku i wielkości miejscowości zamieszkania.
Więcej informacji: Maciej Tański, maciej.tanski@mediacja.org